Młodzież pyta, Profesor Karwasz odpowiada

 
Możesz zadać pytanie prof. Karwaszowi - karwasz[małpka]fizyka.umk.pl, a odpowiedź zostanie zamieszczona tutaj :-)
 
 
Poznań, 05.05.2017
Dzień dobry Panie Profesorze,
 
W marcu br. syn był na Pana wykładzie dotyczącym lotu Voyagera i ogólnie tematyki związanej z kosmosem.
Otrzymałem sms-a z Pana adresem i mozliwością zadawania pytań.
 
Syn mnie bardzo prosi o zapytanie Pana o to czym sa fale grawitacyjne. Ja mu nie bardzo potrafię odpowiedzieć tak, aby było to przystępne dla 10-latka, zresztą sam nie do końca potrafię temat zrozumieć.
 
Proszę o wyjaśnienie, czym owe fale sa i co oznacza dla nas ich istnienie.
 
Dziękuję.
 
Pozdrawiam,
Jacek

Szanowny Panie,
bardzo ciekawe pytanie.
Odpowiedź nie jest trudna, ale zacznę nieco trudniej - co to jest fala.

Otóż fala - na wodzie, w powietrzu - ogólniej w jakimś "ośrodku" - to zniekształcenie (ściśnięcie, rozciągnięcie, "pofalowanie") tego ośrodka. Głos to fala w powietrzu - powietrze jest raz ściskane raz rozciągane (bardzo szybko) a te zmiany przemieszczają kosteczki w naszym uchu i słyszymy głos.

Fala na wodzie - to proste - powierzchnia wody ulega "pofałdowaniu".

Trudniej z falami radiowymi - te które przenoszą sms-y (i rozmowy) do telefonów komórkowych i obrazy telewizyjne. Rozchodzą się one jakby w niczym - bo w pustej przestrzeni. Są takie, że gdy wpadną na drut anteny telefonu komórkowego, to płynie w tym drucie prąd. To ten prąd napędza głośnik telefonu.

Kiedyś szukano, w czym te fale elektryczne się rozchodzą - ale wszystko wskazuje na to, że w pustej przestrzeni. Światło też jest taką falą.

Z falami grawitacyjnymi jest natomiast dużo prościej: to sama przestrzeń się rozciąga i kurczy. Tak jakby marynarkę w kratkę raz rozciągać w jednym kierunku a za chwilę w drugim (na zdjęciu w załączonym artykule). Albo jak kwadratowy stół, na którym piszę, robić się raz szerszy raz dłuższy. Dość szybko - 100 razy na sekundę.

Fala grawitacyjna to rozciąganie przestrzeni - ktoś napisał, że to "zmarszczki" przestrzeni (ale też czasu, bo on jest z przestrzenią powiązany).

Falę, która to nas dotarła w 2015 roku, zarejestrowały dwa ramiona ustawionego na krzyż 3-kilometrowego kawałka pustej przestrzeni. W ciągu małej części sekundy jedno z ramion kurczyło się a drugie wydłużało, na zmianę.

Ile to skurczenie wyniosło? Niezwykle mało. Mniej niż najmniejsza cząstka, jaką sobie potrafimy wyobrazić - elektron.
Można to też przyrównać do naszej Galaktyki - czyli wszystkich widocznych na niebie gwiazd. Otóż cała Galaktyka - miliardy miliardów kilometrów - sto tysięcy lat lotu promienia światła, skurczyła się o jeden metr.  (Więcej o Galaktyce w mojej książce "Młody astronom" wyd. Publicat)

Skąd to skurczenie? Zderzyły się dwie czarne dziury, o masie 30 razy większej niż Słońce. W zderzeniu połknęły się nawzajem, a kiedy szybko kręciły się dookoła siebie, wysłały w kosmos falę grawitacyjną. Było to ponad miliard lat świetlnych od nas (no i miliard lat temu...)

Dlaczego wirujące masy zniekształcają przestrzeń? Bo grawitację można uważać za swego rodzaju zakrzywienie przestrzeni: leci sobie rakieta na wprost, ale jak przelatuje koło planety, to ta ją przyciąga do siebie (z daleka też, ale słabiej). Rakieta jakby wpadła w dziurę - spada na planetę. Nawet światło jak przelatuje koło ciężkiej gwiazdy to zakrzywia swój lot, tak że  możemy to zauważyć.

Czyli jeszcze raz: fala grawitacyjna to rozciąganie przestrzeni, na szczęście bardzo małe, tak że nic nam od nich nie grozi.

Więcej w moich artykułach, które załączam. Niestety, jeden jest niekompletny. Mój współpracownik (mgr Służewski ks@fizyka.umk.pl) prześle Panu pełną wersję - proszę do niego napisać.

Polecam też stronę mgr Służewskiego - "Zmarszczki czasoprzestrzeni"
http://dydaktyka.fizyka.umk.pl/nowa_strona/?q=node/530

Pozdrowienia
Grzegorz Karwasz
Sopot, 06.05.20017


Szanowny Panie Profesorze,

Chciałbym zapytać, czy czarna dziura może wciągnąć Słońce?

Pozdrawiam 
Franek

Poznań, 24.03.2017


Odpowiada prof. G. Karwasz:

Drogi Franku,
jak najbardziej czarna dziura może połknąć Słońce, a razem ze Słońcem Ziemię, inne planety a także nas. Czarne dziury są bardzo niebezpieczne. Na szczęście, wydaje się, że nie ma ich w pobliżu Ziemi. Najbliższa jest chyba w gwiazdozbiorze Łabędzia (to taki duży krzyż wysoko na niebie), ale nie wydaje się, aby się do Ziemi zbliżała.

Kolejna, ogromna, jest w środku naszej Galaktyki, ale to daleko, i też się do nie nie zbliżamy. Wirujemy dookoła niej, raz na paręset milionów lat, ale nie wpadniemy.  Jakaś niewidzialna energia dodatkowo rozszerza Wszechświat.

Czarna dziura jest niebezpieczna, bo w niej wszystko zamienia się w pył, a raczej w nierozróżnialne cząstki, elektrycznie obojętne, zwane neutronami. Cały wielki blok mieszkalny zamieni się w kulkę neutronów wielkości łepka od szpilki. Straszne!

Doszła do nas rok temu fala grawitacyjna ze zderzenia dwóch czarnych dziur - ale było one ponad miliard lat świetlnych od nas.

Tak więc, jesteśmy bezpieczni!

Pozdrowienia
prof. Grzegorz Karwasz

PS. Przyślij swoje zdjęcie, to umieścimy w internecie razem z twoim pytaniem.

Panie Profesorze,

Dziękuję za super odpowiedź.

Przesyłam swoje zdjęcie. (...) 

Pozdrawiam
Franek


- Co Pan sądzi o idei holograficznego wszechświata, której autorem jest Profesor David Bohm, uczeń Alberta Einsteina?


Droga Madziu,
Droga Aniu,

odpowiadam dalej, na Wasze pytania.

Na początek obiecane filmy

 

3. Czy to prawda,że jeśli  jesteś na końcu kosmosu to potem przenosisz się na "jego początek"?

Wszechświat nie ma ani końca, ani początku. Gdy byłem w Waszym wieku, zastanawiałem się, czy Wszechświat gdzieś się kończy - jak balonik z powietrzem.
Załączam Wam nawet taki rysunek sprzed 100 lat, gdzie podobnie się zastanawiano.

Ale jeśli Wszechświat gdzieś się kończy, co jest dalej?

Dziś wiem, że odpowiedź jest dużo, dużo bardziej skomplikowana, a może nawet dużo, dużo prostsza. Kopernik napisał: "Wszechświat jest tak duży, że jego krańca nie znamy, ani, być może, nawet znać NIE możemy". I właśnie Kopernik miał rację. Dlaczego?

Znać koniec wszechświata, to znaczy widzieć ten kraniec, albo wysłać rakietę, aby ten kraniec zobaczyła. Jeszcze 100 lat temu myśleliśmy, że rakietę można rozpędzić do dowolnie ogromnej prędkości. Dziś wiemy, że tak nie jest. Największą prędkością, z jaką można podróżować, jest prędkość światła. Jest ona ogromna, trzysta tysięcy kilometrów na sekundę, ale nie nieskończona. Światło ze Słońca leci do nas osiem minut, a sygnał radiowy ze statku Voyager teraz już 20 godzin.

Najbliższa nam gwiazda jest o 4 lata lotu światła. Koniec naszej Galaktyki o 100 tysięcy lat lotu światła. "Koniec" Wszechświata - o prawie 14 miliardów lat lotu światła.

Dlaczego piszę "koniec" w cudzysłowie? Bo Wszechświat jest jak puchnące we wszystkich kierunkach drożdżowe ciasto. Zróbcie je z Mamą, i spróbujcie powiedzieć, gdzie jest początek a gdzie koniec tego ciasta? Nigdzie!
Puchnie ono we wszystkich kierunkach. Krasnoludek w środku mierzyłby na lewo i prawo, widział że ciasto puchnie, ale nie widział jego końca.

Tak i my siedzimy wewnątrz puchnącego Wszechświata. Widzimy tylko świat wewnątrz bańki, której rozmiary są określone przez wiek Wszechświata. Widzimy tylko tyle, ile zdążyło do nas przybiec światło od początku Wszechświata: 14 miliardów lat świelnych.

Zróbcie z Mamą ciasto, przyślijcie zdjęcie, a my je umieścimy w Internecie.


4. Czy po drugiej stronie czarnej dziury jest inny wymiar, inny świat?

Trudno na to pytanie odpowiedzieć. Fizycy, matematycy, filozofowie, rozmyślają na ten temat. Ale ja, fizyk doświadczalny, nazywam te rozmyślania "spekulacjami". Co by było, gdybym wygrał w toto-lotka sto milionów? Nic! bo najwyższa wygrana w Polsce (właśnie dziś) to 37 milionów.

Czarna dziura to strasznie ściśnięta materia - nie ma w niej "atomów" - więc nie ma tlenu, nie ma węgla, nie ma człowieka, nie ma samochodów. Jest wszystko wymieszane. (Poczytajcie na stronie dydaktyka.fizyk.umk.pl w poniedziałek inną odpowiedź, o gwiazdach, aby zrozumieć co to "atom").

Co to znaczy "inny wymiar"? Fizycy, jak nie mają innego pomysłu, piszą "inny wymiar". Ale ten wymiar, nawet jeśli by istniał, nie jest nam dostępny. Więc, aby nie rozbolała głowa, lepiej się nim nie zajmować. [Dla Mamy: nazywam to realizmem epistemologicznym.]


5. Czy istnieje planeta podobna do Ziemi?

Francuscy astronomowie odkryli miesiąc temu aż 7 planet, które mogą przypominać Ziemię. Składają się, przypuszczalnie, z ciężkiej materii, jak piasek i żelazo (a nie gazów - wodoru, helu, wody - jak Jowisz i Saturn). Są nie za daleko i nie za blisko ich gwiazdy-słońca. Może więc na nich być temperatura podobna jak na Ziemi.

Czy istnieje tam życie? Nie jest to wykluczone, ale gdyby były tam istoty inteligentne, to na pewno świeciliby w kosmos latarniami, aby zwrócić naszą uwagę. A nic takiego nie widzieliśmy.


6. Co by się stało z Ziemią jakby Słońce wygaslo?

Słońce wypali się, i wygaśnie, za jakieś 10 miliardów lat. A pali się już od czterech i pół miliarda lat.

Ile to miliard lat? Ameryka i Europa oddalają się od siebie o 1 cm rocznie. A były złączone 50 milionów lat temu. Miliard to 20x50 milionów. Czyli dużo.

Czy Słońce może zgasnąć nagle? Próbowałyście kiedyś zagasić ognisko? Najpierw trzeba zgasić płomień, a i tak ognisko jest jeszcze gorące długo, długo.

Gdy Słońce zacznie się starzeć, to się skurczy, później wybuchnie jako czerwony olbrzym, wyrzuci w kosmos sporo gazu (w postaci "mgławicy planetarnej"), a później przygaśnie jak "biały karzeł". Ziemia, o ile przeżyje wybuch, będzie wówczas tak zimna, jak dziś Pluton.

Polecam książkę, "Mały astronom"
No, i zapraszam do Torunia, do Planetarium

prof. Grzegorz Karwasz 


Madzia i Ania

 


Dzień dobry Panie Profesorze

Jestem bardzo ciekaw jak powstały gwiazdy.

Pozdrawiam

Adam


Odpowiada prof. G. Karwasz:

Dobry wieczór Adasiu,

Można by odpowiedzieć jednym zdaniem: gwiazdy powstały, gdy zebrało się w jednym miejscu dość dużo lekkich gazów - wodoru i helu.

Ale ta odpowiedź ma więcej zagadek, niż sama mówi. Co to jest wodór? Co to jest hel? Co to znaczy "dość dużo"? Co to znaczy "w jednym miejscu"? Skąd się ten wodór wziął? I tak dalej. Muszę więc wyjaśnić po kolei.

1. Cały świat - gwiazdy, planety, rośliny, ludzie - składają się z małych cząstek. Jedne z nich mają znak plus (taki jak w bateryjce - paluszku), a jedne z nich znak minus. Plus zawsze jest złączony z minusem. Jedna cząstka dodatnia i jedna ujemna to najlżejszy "atom" - wodór. Dwie dodatnie i dwie ujemne, to kolejny lekki gaz - hel. I wodór i hel używa się do napełniania balonów, ale wodór się zapala (i powstaje z niego woda).

2. Gwiazdy to takie ogromne piece, które zamieniają wodór w hel. Aby z dwóch atomów wodoru (w rzeczywistości potrzeba ich aż czerech) powstał atom helu, trzeba te atomy rozpędzić tak, aby się zderzyły. Można to zrobić, rozgrzewając balon z wodorem do dużej, ba! ogromnej temperatury - 150 milionów stopni.

We wnętrzu gwiazd jest jednak wielkie ciśnienie (jak w bardzo mocno napompowanym balonie), tak że ta temperatura jest nieco niższa  - 15 milionów stopni.

Aby ciśnienie (i temperatura) były duże, musi wodór ściskać grawitacja. Dlatego gwiazdy muszą być duże. Słońce, jak na gwiazdę nie jest bardzo duże. Niektóre gwiazdy (niebieskie olbrzymy) ważą 20 a nawet 40 razy więcej niż Słońce.

Ale to dobrze, że Słońce nie jest zbyt duże. Niebieskie olbrzymy żyją sto milionów lat, a Słońce (i podobne mu niezbyt wielkie gwiazdy) nawet 10 miliardów lat. Dość długo, aby powstało na ich planetach życie.

Słońce jest 100 razy większe od Ziemi, powinno więc ważyć 100x100x100 razy więcej niż Ziemia. W rzeczywistości waży nieco mniej (pięć razy mniej, niż wynikałoby to z tego obliczenia - wodór, nawet ściśnięty, jest dużo lżejszy od żelaza i piasku, z których składa się Ziemia).

Jowisz jest od Słońca 10 razy mniejszy (czyli od Ziemi 10 razy większy). Gdyby był nieco większy, też byłby gwiazdą.

3. Gwiazdy powstały więc, gdy w skutek wzajemnego przyciągania się (przez wzajemną grawitację) nazbierało się tyle wodoru (i helu), że mogła zacząć się zamiana wodoru w hel, a później helu w węgiel, w azot, w tlen, siarkę, aż do żelaza.

Gwiazdy to takie kuźnie, gdzie w milionach stopni "wykuwają" się coraz cięższe substancje. Nie byłoby człowieka bez węgla, bez tlenu, bez żelaza.

4. Trzeba dodać, że gdy wodór zamienia się w hel, to powstaje ciepło. To ciepło rozgrzewa gwiazdę, co z kolei powoduje dalsze "palenie się" - helu na węgiel itd. Za każdym razem powstaje ciepło. Słońce pali się od czerech i pół miliarda lat a będzie się palić jeszcze przez jakieś 8-9 miliardów lat.

5. Ale gwiazdy nie powstały od razu. Wszechświat zaczął się od Wielkiego Wybuchu. W tym wybuchu nie było nawet atomów - cząstki dodatnie i ujemne były wymieszane. W kilku pierwszych sekundach powstał wodór (i nieco helu).

Wszechświat był na początku bardzo gorący i bardzo gęsty, więc gwiazdy mogły by powstać. Ale że Wszechświat spuchł od wielkości pomarańczy do wielkości Słońca w ciągu paru minut - zbyt szybko, aby powstały gwiazdy.

Musiały upłynąć setki milionów lat, zanim ponownie wodór zebrał się w kule dość duże - gwiazdy. Słońce zaś powstało z wybuchu innej, większej gwiazdy, 9 miliardów lat po Wielkim Wybuchu. Nasz Układ Słoneczny pochodzi z re-cyklingu...

Przyjedź kiedyś do Torunia, to opowiem więcej

polecam też moją książkę "Mały astronom".

Pozdrowienia
prof. Grzegorz Karwasz

Ps:

Pod adresem http://glos.umk.pl/2017/03/GU_03-2017.pdf
znajdziesz mój najnowszy artykuł pod tytułem
"Słońce w (magnetycznym) koszyku".
Piszę w nim, jak konstruujemy na ziemi (we Francji) sztuczne Słońce.


Dzień dobry, Panie Profesorze,

w imieniu synów - Wojtka i Maćka chciałabym skorzystać z możliwości zadania Panu Profesorowi dodatkowych pytań do niedzielnego wykładu.
Chłopcy pytają:
- Dlaczego Ziemia nazywa się Ziemią?
- Dlaczego Ziemia znajduje się właśnie w tym miejscu w Układzie Słonecznym, czyli pomiędzy Wenus i Marsem?
- Dlaczego na Ziemi jest więcej wody niż lądu?

Z góry dziękujemy za znalezienie czasu na udzielenie odpowiedzi.

-- 
Pozdrawiam,
Agnieszka



Odpowiada prof. G. Karwasz:

Drogi Wojtku i Maćku,

zadaliście bardzo mądre pytania. Ale odwróciłbym te pytania:
- co by było, gdyby Ziemia była w innym miejscu w Układzie Słonecznym i co by było, gdyby było mniej wody.

1. Ziemię nazywamy po polsku od "ziemi", czyli tego, po czym chodzimy. Podobnie jest po włosku (terra i Terra). Nie we wszystkich językach tak jest. Po angielsku chodzimy po gruncie (ground) a Ziemia to Earth. Nie wiem dlaczego tak jest.

2. Wenus jest nieco bliżej Słońca niż Ziemia, o ćwierć odległości Ziemia- Słońce. Ta mała różnica powoduje, że na Wenus jest bardzo gorąco. A nawet nie sama odległość jest ważna, ile gęsta atmosfera na Wenus, którą nagrzewa Słońce. Od tego nagrzewania atmosfera staje się jeszcze bardziej gęsta i gorąca.

Nazywamy ten efekt cieplarnianym, jest on obecny również na Ziemi. Dzięki niemu średnia temperatura na Ziemi to plus 15 stopni, a bez atmosfery byłoby minus 18.

Na Marsie atmosfera jest bardzo rzadka, efekt cieplarniany bardzo mały i temperatura chyba minus 40 stopni - można to sprawdzić w Wikipedii.

Innymi słowy, aby było nie za ciepło i nie za zimno, tak aby mogło powstać i TRWAĆ życie, odległość planety od Słońca musi być akurat taka, jak Ziemi od Słońca.

Albo inaczej: gdyby ta odległość była inna, nie byłoby NAS teraz na Ziemi.

3. Podobnie z wodą. Bardzo łatwo ona paruje i ucieka w kosmos. Mars jest nieco mniejszy niż Ziemia, ma słabszą grawitację, i para wodna z niego uciekła.

Dlaczego jest więcej oceanów niż lądów na Ziemi? Zastanawiał się nad tym też Kopernik. Napisał tak: "Woda zapełnia wszelkie zagłębienia w ziemi". To jest prawda.

Gdyby wody było mniej, albo oceany znacznie głębsze, lądów byłoby więcej.

Ale z kolei kontynenty to takie wielkie wyspy na dość płynnej jeszcze skorupie Ziemi - nie do końca zastygniętej lawie. Młode kontynenty (Włochy mają 20 milionów lat) to wulkany i trzęsienia ziemi. Stare (jak na przykład Szwecja - 2 miliardy lat) są bezpieczniejsze.

Wszystko to razem jest tak powiązane, że mogło powstać życie - dawno, dawno temu - jakieś 3 miliardy lat temu. Było to niedługo po tym (miliard lat), jak powstała sama Ziemia.

Długo, długo to życie zmieniało się - z bakterii powstały większe żyjątka, z nich ryby, z ryb - wielkie dinozaury, ale też małe myszy. Z tych myszy jakieś małe małpiszony, a z nich - najpierw dwa miliony lat temu wyprostowany, lecz jeszcze nie myślący człowiek, a człowiek myślący - 120 tysięcy lat temu.

To wszystko jest dość skomplikowane, ale i człowiek też ma wiele różnych pomysłów.

Wasze pytania naprawdę są bardzo ciekawe.
Pozdrawiam

prof. Grzegorz Karwasz


Maciej i Wojtek


Witam.
Pytanie w imieniu córki Kamili: jak powstał Księżyc? 

Z poważaniem
Marek 


Odpowiada prof. G. Karwasz:

Droga Kamilo,
dawno, dawno temu (cztery i pół miliarda lat) temu, niedługo (jakieś 100 milionów lat) po tym jak powstała Ziemia (i Układ Słoneczny), jakieś wielki obiekt kosmiczny, wielkości Marsa, zderzył się z Ziemią. Ziemia była  wówczas gorąca i jeszcze półpłynna. Zderzenie wyrwało ogromną "kroplę" tej półpłynnej lawy. W ciągu 24 godzin (tak mówią astronomowie) z tej kropli uformowała się nowa bryła - Księżyc. To było najstraszniejsze 24 godziny w historii Ziemi.

Skąd do wiemy? Okazuje się, że skały na Księżycu bardzo przypominają te, które znajdujemy na Ziemi, a dokładniej w jej zewnętrznej warstwie, zwaną skorupą. Skały takie przywieźli na Ziemią astronauci statków Apollo. Jedną z nich zobaczysz, jeśli kiedyś pojedziesz, w Muzeum Nauki (Science Museum) w Londynie.

Mamy też inne dowody, że podobne wielkie zderzenia zachodziły w historii Układu Słonecznego. Wenus kręci się, i to bardzo wolno, w przeciwną stronę, niż inne planety (pamiętasz zabawę z kręcącą się Ziemią?).
Uran kręci się w poprzek. Obie planety obiegają Słońce we właściwym kierunku, ale jakieś wielkie zderzenie musiało ich w dalekiej przeszłości wytrącić z równowagi. Zresztą oś Ziemi też jest skrzywiona, i to sporo (ćwierć kąta prostego). Stąd mamy pory roku.

A właśnie nadchodzi wiosna.
Miłej wiosny!

prof. Grzegorz Karwasz
Toruń, 16.03.2017


Kamila


Dobry wieczór,
Panie Profesorze, student Miłosz (l.7) ośmielony możliwością składania pytań do niedzielnego wykładu w ramach cyklu Unikids,chciałby dopytać jeszcze Pana: co jest na Marsie? Przy okazji Miłosz bardzo dziękuje za ostatni, bardzo ciekawy wykład☺Dziękujemy za poświęcony czas i mocno pozdrawiamy,

Radosława i Miłosz-entuzjasta nauki


Odpowiada prof. G. Karwasz:

Drogi Miłoszu,
Po Marsie jeździ kilka amerykańskich łazików, które wszystko dokładnie fotografują, wiercą dziury w marsjańskim gruncie (na Ziemi powiedzielibyśmy w "ziemi", a na Marsie trzeba powiedzieć w "marsie"), badają skały i wyniki przesyłają na Ziemię.

Grunt na Marsie przypomina ten ziemski. Jak Wam pokazywałem, są tam góry, doliny, wygasłe wulkany, wydmy, i wydaje się - wyschnięte rzeki.

Powierzchnia Marsa jest czerwona, od tlenku żelaza, czyli rdzy. Na Ziemi jest inaczej - żelazo, stopione, siedzi sobie w środku Ziemi - w postaci kuli o promieniu połowy promienia Ziemi. A tlen jest w atmosferze - ale to zasługa paru miliardów lat działania bakterii i roślin, które rozłożyły tlenek żelaza (taki jak na Marsie), tlenek siarki (taki jak w atmosferze Wenus) i tlenek węgla (czad ze źle działającego kominka) na tlen i resztę (żelazo, siarkę, węgiel). To dzięki powstaniu (a może zagoszczeniu) życia na Ziemi mamy w atmosferze tlen do oddychania a w skorupie Ziemi - żelazo, węgiel i siarkę. Wszystko bardzo potrzebne ludziom. Na Marsie też zapewne to jest, ale bardzo pomieszane.

Na Marsie też jest woda - przesyłam zdjęcie (z NASA) piachu wymieszanego z lodem.

Co jest pod warstwą rdzy i piachu? Nie wiemy. Z rozbitej sondy europejskiej pozostała smuga jakby dymu, ale nie wiemy, czy to coś spod powierzchni Marsa, czy po prostu resztki żelastwa.

Tak więc krótko - na Marsie, wydaje się, jest to samo co na Ziemi. Czy jest tam życie - myślę, że nie. Czy było tam życie? - możliwe, ale bardzo proste i bardzo dawno.

Załączam Ci dwa zdjęcia z Marsa, a rodzicom podaję link do trochę bardziej skomplikowanej narracji.
Do zobaczenia, nie na Marsie, ale w Poznaniu lub Toruniu.

prof. Grzegorz Karwasz

 

http://dydaktyka.fizyka.umk.pl/nowa_strona/?q=node/467
http://dydaktyka.fizyka.umk.pl/nowa_strona/?q=node/601


Witam serdecznie,
Mój syn chciałby zapytać: 
Na jakie planety dotarł do tej pory człowiek i dlaczego właśnie na te, a nie inne. Czy na każdą planetę można dotrzeć?
Z poważaniem
Beata, mama 6-letniego Mikołaja

Poznań, 16.032017


Odpowiada prof. G. Karwasz:

Drogi Mikołaju,

jak do tej pory, człowiek dotarł jedynie na Księżyc. było to prawie 50 lat temu, w 1969 roku. Lecąc po prostej drodze na Księżyc jest zaledwie 12 godzin lotu dla rakiety. Astronauci lecieli nieco dookoła, ale cała podróż tam i z powrotem to było kilka dni.

Wenus jest najbliżej Ziemi - jakiś miesiąc lotu. Ale Wenus jest blisko Słońca. Ma też bardzo gęstą atmosferę. A tego powodu jest tam bardzo gorąco - ponad 400 stopni. Sonda, którą wysłali Rosjanie działała 20 minut, po czym zamilkła - stopiła się.

Do Marsa jest dwa miesiące lotu, ale cała wyprawa musiałaby trwać dwa lata (trzeba znaleźć odpowiedni moment na powrót). Jest tam zimno, ale jest trochę wody (w postaci lodu). Amerykanie od kilku lat wysyłają automatyczne statki kosmiczne i łaziki właśnie na Marsa - szykują się do wysłania człowieka.
Myślę, że człowiek stanie na Marsie w ciągu najbliższych 20 lat - zanim Ty skończysz szkołę średnią.

Następna planeta, duży Jowisz, jest zimna, ma strasznie silną grawitację, i mnóstwo zabójczego promieniowania, takiego jak w
lampie "plazmowej" , tylko dużo silniejszego.


Drugi z księżyców Jowisza być może nadawałby się do lądowania ludzi. Ale nie wierzę, aby ludzie ta polecieli z ciągu najbliższych 50 lat. Daleko, zimno, niebezpiecznie.

O podróżach poczytasz więcej w mojej książce:

Mały Astronom

Pozdrów Rodziców
prof. Grzegorz Karwasz 


Mikołaj


Witam serdecznie,
Syn był zachwycony dzisiejszym wykadem ale niestety nie zdążył zadać przygotowanego wcześniej pytania.
Pytanie brzmiało:

Czy gwiazdy, które widzimy na niebie mogą być "Słońcami" innych układów planetarnych?

Pytanie nasunęło się w związku z niedawnym odkryciem nowego układu planetarnego w naszej galaktyce.

Czy mogę prosić o przekazanie zapytania do Pana Profesora z prośbą o odpowiedź?

Bardzo dziękujemy i pozdrawiamy! 
Eryk z mamą 

Tak Eryku,
jak najbardziej!

Tak jak Słońce świeci nam nad głową (ale pingwinom ledwie ledwie nad ziemią), tak na innych planetach świecą inne gwiazdy. Mają one różne kolory, niektóre są większe, inne mniejsze. Czasem mogą być i dwie gwiazdy (nie wiemy, czy są wówczas planety, ale zapewne tak).

Ale planety mogą być bardzo różne - gazowe olbrzymy jak Jowisz. Niektóre z nich zimne jak Saturn, inne gorące, jak małe gwiazdy.

Planety jak Ziemia są dość rzadkie (a raczej - mało tego typu planet odkryliśmy). Ale kilka znamy.

Czy istnieje na nich życie? Wykluczyć tego nie możemy, ale na razie nie mamy ku temu żadnych wskazówek. Życie to nie jest prosta sprawa.

Podaję dwa linki

http://dydaktyka.fizyka.umk.pl/nowa_strona/?q=node/467
http://dydaktyka.fizyka.umk.pl/nowa_strona/?q=node/601

Szukaj innych odpowiedzi na stronie
http://dydaktyka.fizyka.umk.pl/nowa_strona/?q=node/634

Pozdrowienia i dziękuję za mądre pytanie
Prof. Grzegorz Karwasz


Dobry wieczór.
Przesyłam pytania od córek

Marta

Proszę Panią,
odpowiadam na część pytań.

1. Co by się stało z powietrzem w balonie, gdyby ktoś poleciał z  balonem  na Księżyc i tam go przedzurawil?

Z balonikiem stałoby się dokładnie to samo, co z balonikiem pod kloszem. (Na stronie dydaktyka.fizyka.umk.pl zobaczysz we wtorek film).

Puchnie on, puchnie, aż w końcu zapewne by pękł. Albo został taki duży, nadmuchany, jeśli jest dość mocny.

Na Księżycu, przedziurawiony, też by pękł, ale huk byłoby słabo słychać (nie ma na Księżycu powietrza - dzwonka pod kloszem bez powietrza też nie słychać).

2. Gdyby ludzie wynaleźli teleporter to czy możliwe byłoby teleportowanie się z jednego końca kosmosu na drugi?

Gdyby ludzie wymyślili teleporter, to byłoby to możliwe. Ale nie wiadomo, czy WYMYŚLENIE teleportera jest możliwe. Niczego nie można przesłać w tym świecie szybciej niż podróżuje światło. Czyli teleporter też musiałby tak działać. Przesłanie z końca wszechświata na jego początek zajęłoby prawie 14 miliardów lat. Ale też nie wiemy, gdzie jest początek a gdzie koniec wszechświata, bo przypomina on rosnące drożdżowe ciasto - rośnie we wszystkich kierunkach.

Chyba, że masz na myśli inny teleporter - taki, który przenosi natychmiast, "z pominięciem" prędkości światła. Odpowiadałem kiedyś na takie pytanie - o tunelach czasoprzestrzeni redaktorowi Focusa. Myślał nad tym nawet Einstein. Krótko: nawet jeśli takie tunele byłyby możliwe, wymagałyby ogromnych energii. Żartując, aby dolecieć do Jowisza nie w pięć lat ale w pięć sekund (światło leci 40 minut), trzeba użyć energii takiej, jak masa Marsa. Chcemy "połknąć" Marsa, aby dolecieć do Jowisza? A jeśli na Marsie było życie?

Moim zdaniem, teleportacja będzie kiedyś możliwa, ale nie wiem, czy naprawdę jej chcemy. A jeśli coś się pomyli i po teleportacji ręka lewa zamieni się z prawą?

Więcej napiszę w sobotę, bo czekają moi "duzi" studenci.
Pozdrowienia

Grzegorz

Link do artykułu z Focusa o teleportacji.


Madzia i Ania


Nazywam się Mateusz i jestem uczniem II klasy Gimnazjum nr 4 w Sanoku. Biorę udział w konkursie pt. "Poszukiwanie Talentów". W internecie natknąłem się na wywiad jakiego udzielił Pan kiedyś innemu uczestnikowi

tego konkursu, w dodatku uczniowi mojej szkoły. Gdyby pomógł mi Pan odpowiadając również na moje pytania byłbym bardzo wdzięczny.

Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru

Z poważaniem
Mateusz 

- Czy według Pana poziom na jakim uczeni są fizyki Polscy uczniowie jest dobry? Ponadto, co myśli Pan o reformie edukacji? Mimo że to dość kontrowersyjny temat jak na konkurs, zdecydowałem się o to spytać, prawdę mówiąc jako uczniowi nie podoba mi się zmniejszenie liczby godzin fizyki i chemii.


Odpowiada prof. G. Karwasz:  Poziom jest bardzo zły, nie tylko fizyki, ale większości przedmiotów, od języka polskiego po religię.
Jest ku temu mnóstwo powodów. Po pierwsze, ilość godzin szkolnych, według statystyk najbardziej miarodajnej organizacji na świecie, jakim jest Organizacja ds. Rozwoju Ekonomicznego i Współpracy, OECD, jest w Polsce najmniejsza wsród 20 krajów porównanych: w przedziale wiekowym 7-14 lat jest tych godzin o 20% mniej niż średnia europejska i 40% mniej niż w Izraelu. [Nie jest dla nikogo - uczniów, nauczycieli, rodziców, ministrów -  tajemnicą, że braki szkolne nadrabia się na korepetycjach]. 

Ilość godzin szkolnych w przedziale wiekowym 7-14 lat. Źródło: OECD [1]
 
Po drugie, przygotowanie nauczycieli na polskich uczelniach jest bardzo kiepskie. Nie będę się nad tym rozwodził, jako że jeden z najwybitniejszych polskich pedagogów, prof. Zbigniew Kwieciński, poświęcił temu duży artykuł pt. "30 grzechów głównych w kształceniu nauczycieli". Oczywiście, nie można winą obarczać nauczycieli: w Polsce od lat 20 brakowało (i nadal brakuje) jakiejkolwiek przemyślanej polityki edukacyjnej (zob. winieta po prawej stronie na "dydaktyka", którą wyrysowałem w 1997 roku).

Polityka edukacyjne w Polsce to bezustanna przeciąganie przykrótkiej kołdry  - a to fizyce dostaną więcej godzin kosztem historii, a to znów na odwrót. Wniosek: Mądry uczeń musi sobie poradzić sam! (tak ja robiłem w Twoim wieku, i dzięki temu jestem dziś profesorem).
[1] Education at a Glance 2010: OECD Indicators 
http://www.oecd.org/document/52/0,3746,en_2649_39263238_45897844_1_1_1_1,00.html#d
Indicator D1: How much time do students spend in the classroom? http://dx.doi.org/10.1787/888932310472 

- Wielu uczniów (w tym moich kolegów ze szkoły) uważa fizykę za przedmiot "nie do ogarnięcia". Czy Pana zdaniem da się pokazać fizykę tak, by wszystkim wydawała się w miarę prosta i przyjemna?

Mateuszu,

to samo można by powiedzieć o każdym przedmiocie, gdyby go ponad miarę skomplikować. W języku polskim też można by uczyć się na pamięć całych stron poezji, tak jak to czyniono parę tysięcy lat temu, za czasów greckiego poety Homera.

Problemem fizyki jest to, że wymaga się od ucznia wiele rzeczy: 

1) zrozumienia zadania, tak jak na języku polskim,
2) przetłumaczenia tej treści na symbole fizyczne i wypisanie właściwych praw fizycznych,
3) wykonanie obliczeń, jak na matematyce,
4) ponowne przetłumaczenie to na język potoczny. Dobrze by było również, gdyby uczeń rozumiał, do czego takie zadanie jest w życiu codziennym potrzebne.

Jest to i wada i zaleta fizyki. Współczesne, bardzo skomplikowane operacje finansowe i bankowe, są robione przez komputery, dla których programy napisali właśnie fizycy. Telefony komórkowe i GPS działają dzięki fizykom. Ale i lekarze są bardzo, bardzo potrzebni.

Czy można uczyć fizyki prościej? Tak, na naszych stronach znajdziesz po prawej stronie zakładkę "
zabawki". Jest to prosty sposób zainteresowania fizyką, który przywiozłem do Polski z Włoch, w 1997 roku. Dziś, wszędzie w Polsce są wielkie centra nauki, które pokazują podobne "eksponaty". W moim założeniu, te eksponaty miały na celu uczenie właśnie fizyki, w inny, przystępny sposób. Niestety, czasem te eksponaty stoją same w sobie, a lekcja fizyki też jest sama w sobie.

Małe eksponaty, jak kauczukowe piłeczki można kupić w co drugim sklepie, a z nich można zrobić mnóstwo, własnych doświadczeń. Ale tak trochę - wracamy do punktu 1.

Podsumowując: Tak, można uczyć fizyki inaczej. Zapraszamy do Torunia, na pokazy, w połowie maja - zapytaj rodziców, a Ci niech spytają dyrekcję szkoły, jeśli  chcecie przyjechać. Możemy do waszej szkoły wysłać nieco 
podręczników, które sami piszemy, i zbiory zadań (te gratis).

Możemy wysłać pudło doświadczeń - wówczas musiałby się z nami skontaktować Wasz nauczyciel.

Wy jako uczniowie możecie też pisać do nas z pytaniami, a nawet dzwonić - jeśli z jakimś zadaniem sobie nie poradzicie. W jaki dzień macie fizykę? Zrobimy dyżury telefoniczne w dzień poprzedzający. 

- Czy sądzi Pan, że Polska powinna zainwestować w budowę elektrowni atomowej?

Każdy kraj powinien dokonać takich wyborów, aby zapewnić swoim mieszkańcom tanią energię, bo ta oznacza tanie mieszkania, tanie towary, tanie bilety kolejowe itd. Polska do tej pory korzysta z najbardziej tradycyjnego (i bardzo szkodliwego) źródła energii, jakim jest węgiel. Decyzja o elektrowni jądrowej to nie jest rzut kostką, ale przemyślana strategia. Powinna w Polsce powstać, chociaż pracujemy już (ja również) nad nowymi generacjami elektrowni. Artykuł

- Jak według Pana można zachęcać ludzi do interesowania się fizyką? Czy gdyby w szkołach na lekcjach prezentowano więcej doświadczeń, to uczniowie (zarówno młodsi jak i starsi) bardziej lubiliby fizykę? Osobiście przyznam, że w mojej szkole jest (moim zdaniem) za mało eksperymentów i doświadczeń.

Szkoła polska, szczególnie po reformie w 1997 roku (i po każdej reformie) jest bardzo 'rozregulowana". Nauczyciele, i dyrekcje szkół, a później prasa i sami rodzice, sprawdzają jakieś "współczynniki", które co raz są inne.

Nie bardzo wiadomo, kto miałby Was tak naprawdę zainteresować fizyką/ biologią/ historią. Nikt z nauczycieli, w dzisiejszych czasach, nie dostaje nagród za to, że "moi dawni uczniowie są dziś mądrzy i bogaci - są dyrektorami, profesorami, lekarzami" itd.

I to właśnie znowu "wasze własne zmartwienie". Nie trzeba robić koniecznie tego co robią rodzice, aby być w życiu zadowolonym. Ale, niezależnie co się robi, trzeba to robić dobrze - innymi znać się na tym.

W moim liceum, Pani od fizyki dała nam klucze od zaplecza doświadczalnego i z dwoma kolegami spędziliśmy tam sami całe popołudnie. Co myśmy tam nie wyrabiali! Spaliliśmy parę urządzeń, ale dzięki temu zostałem fizykiem.

Jeśli chcecie spędzić pół dnia na doświadczeniach - ponownie zapraszam do Torunia (lub do Gdańska, gdzie mieszkam, i gdzie też jest Centrum Nauki). 24 lutego będę w Warszawie, możemy umówić się w Centrum Kopernik. 


PS. 12 marca i w najbliższy weekend prowadzę pokazy i laboratoria z fizyki w Poznaniu, 4 marca w Płocku a 25 marca w Gdyni. 
 


Szanowny Panie Grzegorzu Karwasz,

Nazywam się Anna. Chodzę do 3 klasy Gimnazjum im. Jana Pawła II w Skulsku.

Chciałabym z Panem przeprowadzić wywiad do Ogólnopolskiego Konkursu Fizycznego "Poszukiwanie talentów" i opublikować go, oczywiście za Pana zgodą. Jeśli się Pan zgadza prosiłabym o odpowiedź na poniższe pytania:

- Czy mógłby Pan powiedzieć parę słów o sobie i czym zajmuje sie Pan na co dzień?

Jestem fizykiem doświadczalnym, zajmuję się wyładowaniami elektrycznymi, fizyką półprzewodników nauczaniem fizyki.

- Jak zaczęła się Pańska przygoda z fizyką? Kiedy zainteresował się Pan tą dziedziną wiedzy?

Zacząłem się interesować w Twoim wieku, - przeczytałem kilka ciekawych książek i ta psaja mi została.

- Czy uznaje Pan kogoś za swój osobisty autorytet w dziedzinie fizyki?

Profesora Lwa Pitajewskiego, największego żyjącego fizyka a przy tym wielkiego człowieka.

- Co Pan najbardziej lubi w zawodzie fizyka?

- Jaki dział fizyki interesuje Pana najbardziej i dlaczego?

Wszystkie są ciekawe - im bardziej nieznany, tym ciekawszy

- Czy nauka Polskiej młodzieży jest trudna, czy łatwo ona wszystko zapamiętuje i radzi sobie z fizyką?

Nie, nie radzi sobie, bo fizyka jest nauczania źle - nieciekawie i nieprzystępnie.

- Na jaki temat pisał Pan doktorat?

O rozpraszaniu elektronów w gazach.

- Który dział fizyki uważa Pan za szczególnie trudny, a który za najbardziej przyszłościowy?

I trudny i przyszłościowy to kosmologia - jak jest zbudowany wszechświat i dlaczego tak.

- Co daje Panu największą satysfakcje w pracy?

Korespondencja z młodymi ludźmi.

- Czym się Pan interesuje poza fizyką?

Wszystkim - religią, historią, językami, sztuką. Nie mam więc czasu na tweetery, facebooki i gry komputerowe.


Witam nazywam się Aleksandra, jestem uczennicą klasy 2 gimnazjum w Zagórzu . Biorę udział w konkursie fizycznym  ,,Poszukiwania Talentów" .  Jednym z moich zadań jest przeprowadzenie krótkiego wywiadu z fizykiem lub astronomem i przygotowanie informacji na jego temat. Czy zechciał by Pan poświęcić chwile i odpowiedzieć na kilka pytań ?
 
Z góry dziękuję za pomoc i pozdrawiam 

- Czy poleciłby Pan młodzieży zostać w przyszłości profesorem/ką fizyki?

Poleciłbym zostać mądrym człowiekiem, bo to daje satysfakcję, a poza tym "opłaca się".

- Czy poleciłby Pan młodzieży zostać w przyszłości profesorem/ką fizyki?

To bardzo ciężki zawód. Nawet jak się śpi, to mózg pracuje nad fizyką. Ale jeśli ktoś lubi pracować, to jest to znakomity zawód - daje pełną swobodę myślenia i dużą swobodę działania.

- Gdyby nie był Pan fizykiem to kim?

Nie wiem, może matematykiem, ale mam zbyt mało abstrakcyjny umysł. Może lekarzem, ale nie potrafię podejmować szybkich decyzji o innych ludziach. Na pewno nie sportowcem, bo ku temu trzeba mieć "atomowy fizyk", jak to cię mówi po włosku ("fisico atomico"). A ja nie mam "atomowego fizyka", tylko jestem atomowym fizykiem (to taka gra słów).

- Jakie rady chciałby Pan dać młodym ludziom  zainteresowanym fizyka?

Przede wszystkim dużo, dużo czytać. Jak mówi prof. Bralczyk, "są trzy porządki, każdy człowiek to ma: porządek świata, potem nakłada na niego porządek myśli i to powinno być taką mapą, która dokładnie pokrywa wszystko, co istnieje i jest przez nas postrzegane. A na to nakładamy język, czyli sposób, w jaki nazywamy to, co spostrzegliśmy."

Książki, pisane (i czytane) strona po stronie, tworzą właśnie taki porządek myśli. Internet, z ciągłym skakaniem po stronach wytwarza, w tym sensie, bałagan.

Książka "Fizyka dla dociekliwych" jest sprzed 50 lat. Właśnie napisałem książkę z astronomii - jest ona reklamowana dla dzieci, ale wcale taka nie jest. Ukryłem w niej mnóstwo ważnych faktów.

Piękną książką, jaką pamiętam z dzieciństwa, były "Baśnie polskie". Na przykład o strzydze, zmorze kościelnych, jako że nocami obgryzała świece.

Albo "Bajki robotów" Stanisława Lema. Te trzeba przeczytać trzy razy - pierwszy raz, aby "złapać" całość historii - o elektro-rycerzach na super zimnej planecie (dziś znamy sporo takich planet) albo o kosmogoniku na Księżycu. Drugi raz, aby "sprawdzić" Lema - jaka jest temperatura zamarzania argonu i ile energii dostarcza gram antymaterii. A trzeci raz - aby podziwiać jego "fechtowanie" językiem. Wiemy, że nie znamy 96% materii we Wszechświecie, ale tylko Lem to nazwał" "Pćmy i murkwie".


Witam,

nazywam się Marcin i jestem uczniem gimnazjum, biorę udział w konkursie "Poszukiwanie talentów" i zwracam się do Pana o odpowiedź na poniżej zamieszczone pytania:

- Czy zawód fizyka miał pan/pani za marzenie od zawsze?

Odpowiada prof. G. Karwasz: Nie, w wieku gimnazjalnym zbierałem skały i minerały, interesowałem się astronomią - bardzo mnie zadziwiły prawa Keplera. Gdy miałem 10 lat czytałem "Baśnie tysiące i jednej nocy". Ukończyłem studia z ekonomii na Wydziale Handlu Zagranicznego na Uniwersytecie Gdańskim a pół roku później studia na Politechnice Gdańskiej w zakresie "fizyki technicznej" - jestem również inżynierem. Na dyplomie uniwersytetu włoskiego pisze natomiast "Fisica".

- Co tak bardzo zainteresowało pana/panią akurat w tej dziedzinie?

Fizyka jest nauką bardzo trudną - bo wymaga zdolności matematycznych, zrozumienia świata a przy tym umiejętności opowiedzenia o nim. Wybrałem fizykę - bo w życiu należy wybierać rzeczy najtrudniejsze, o ile oczywiście sobie z nimi poradzisz. Poeta pisał: "mierz siły na zamiary, nie zamiar podług sił". Prawda jest zapewne po środku: i siły i zamiary muszą być we wzajemnej równowadze.
 

- Czy studia na wydziale fizyki są bardzo wymagające?

Zależy od wykładowców. U dobrego wykładowcy wszystko jest proste. A serio - fizyka jest dziedziną, w której trzeba się wykazać znajomością matematyki, pojmowania świata i kojarzenia zjawisk. W matematyce można wszystko zapisać równaniami, w fizyce - oprócz tego trzeba umieć wyjaśnić zjawiska i ich skutki praktyczne. W niektórych dziedzinach wiedzy wystarczy zapamiętać, w fizyce - trzeba zrozumieć - opisać matematycznie i wyjaśnić słownie.
 

- Którą dziedziną fizyki pan/pani się zajmuje?

Fizyką atomową - czyli zjawiskami w lampach neonowych, laserach gazowych a ostatnio w plazmie reaktora termojądrowego - wodorowego. Oprócz tego anty-materią, a konkretnie zastosowaniem anty-elektronów do badania struktury ciała stałego, cieczy i gazów.
 

- Czym zajmuje się pan/pani w codziennych badaniach?

Ostatnio najwięcej czasu przeznaczam na tłumaczenie moich zawiłych wyników na prosty język - wygłaszam wykłady, piszę książki dla gimnazjalistów i licealistów. Jestem też ekspertem Polski przy budowie reaktora termojądrowego w Cadarache we Francji - przygotowujemy praktyczne zastosowanie reakcji termojądrowej do produkcji energii elektrycznej. To wymaga wielu studiów.
 

-   Podczas wykładów więcej pan/pani mówi, czy pokazuje za pośrednictwem doświadczeń?

Wszystko pokazuję za pomocą doświadczeń, nawet leptony i kwarki. Obejrzyj moje doświadczenia na stronie "Fizyka zabawek"
http://dydaktyka.fizyka.umk.pl/zabawki/
http://dydaktyka.fizyka.umk.pl/zabawki1/
i na innych stronach. Przyjadę do Waszego gimnazjum, jeśli chcecie, z wykładem na temat "Dlaczego ciała spadają?". Miałem taki wykład wczoraj w Gdyni, tydzień temu w Pasłęku, a w listopadzie we Włoszech.
 

-  Co dziś trzeba potrafić, aby dostać się na wydział fizyki?

Zdać maturę, z matematyki i fizyki. Problemem nie jest dostać się na studia, ale na tyle interesować się fizyką, aby w dorosłym życiu fizyka przydała się w pracy.
 

- Jakie jest główne zajęcie fizyka na uniwersytecie- nauczanie, czy może badanie wszelkich zjawisk?

Na Uniwersytecie uczę tyle co inni moi koledzy, ale oprócz tego mam mnóstwo wykładów poza uniwersytetem - od przedszkolaków do kolegów profesorów za granicą. Moje prace naukowe dotyczą fizyki atomowej, ciała stałego i dydatyki fizyki. Jak widzisz, pracy dość...


Dzień dobry,

nazywam się Sandra, jestem uczennicą 2 klasy technikum. Biorę udział w konkursie, w którym należy przeprowadzic wywiad z fizykiem. Otóż zainteresowała mnie Pana osoba.Czy wyraziłby Pan zgodę na przeprowadzenie wywiadu?

- Panie Profesorze, dlaczego akurat fizyka?

Odpowiada prof. G. Karwasz: Jest to dziedzina dość trudna jako praca badawcza. Wymaga wielkiej precyzji, sumienności i odrobiny tego, co nazywam "duchem Bożym" - właściwy pomysł we właściwym momencie. Wyniki, jakie się uzyskuje, mają szansę być jedynymi na świecie. Podobnie zresztą, jak w wielu innych dziedzinach nauki.

Kiedy zainteresował się Pan fizyką?

W 6 klasie szkoły podstawowej, czytając dwie małe książeczki o astronomii. Zafascynowąły mnie prawa Keplera. Poza tym lubię eksperymentować.

Czy uznaje Pan kogoś za swój osobisty autorytet w dziedzinie fizyki?

Mam przyjaciela we Włoszech, który jest Rosjaninem  - uważam go za największy autorytet w fizyce. Jest bardzo skromny. Jako młodzieniec uczestniczył w pisaniu 10 ogromnych książek z fizyki teoretycznej, które do dziś mało kto w całości rozumie.

Duże znaczenie w promocji fizyki może odgrywać edukacja szkolna?

Fizyka jest ważna - uczy nie tylko jak bezpiecznie jeździć samochodem, ale jak np. odśnieżać, jak gotować, a nawet jak chodzić. Uczy jak budować internet, jak komputer, jak satelitę GPS. Szkoda, że w szkole sprowadza się głównie do zadań i wzorów.

Jakie odkrycie w fizyce uważa Pan za najważniejsze i za najciekawsze?

Bez wątpienia E=mc2 Alberta Einsteina. Zmieniło ono nasze rozumienie materii - moze ona powstawać z (niewidzialnej) energii i znikać zamieniąc się w energię.

Co sądzi Pan o budowaniu elektrowni jądrowej?

Każdy kraj powinien dokonać takich wyborów, aby zapewnić swoim mieszkańcom tanią energię, bo ta oznacza tanie mieszkania, tanie towary, tanie bilety kolejowe itd. Polska do tej pory korzysta z najbardziej tradycyjnego (i bardzo szkodliwego) źródła energii, jakim jest węgiel. Decyzja o elektrowni jądrowej to nie jest rzut kostką, ale przemyślana strategia. Powinna w Polsce powstać, chociaż pracujemy już (ja również) nad nowymi generacjami elektrowni.

Czy studiowanie fizyki jest trudne?

Nie jest trudne - zależy od wykładowców, jak zresztą wszędzie. Do Torunia serdecznie zapraszam. Moje motto (i programu europejskiego, jaki prowadziłem) to "Physics is Fun" - fizyka jest frajdą!

Czy ma Pan jakieś dobre słowo dla młodzieży, aby zachęcić ich do zajmowania się fizyką?

Tak, fizyka jest frajdą, o ile tylko wyjdziecie poza szkolne podręczniki. To co piszemy dla młodzież znajdziecie na stronachdydaktyka.fizyka.umk.pl.

Sa tam opisane zabawki fizyczne, jest po-ręcznik dla I klasy liceum, sa historyjki o fizyce współczesnej. Fizyka do frajda!


Sandra


Nazywam się Maciek, chodzę do 1 klasy gimnazjum w Gimnazjum nr. 4 w Sanoku. Chciałbym z Panem przeprowadzić wywiad do konkursu "Poszukiwanie talentów", oczywiście za  pozwoleniem. Jeśli się Pan zgadza prosiłbym o odpowiedzenie Mi na te pytania:

Co daje Pana stanowisko? Jakie obowiązki i zadania Pan spełnia?

Odpowiada prof. G. Karwasz: Jestem profesorem fizyki doświadczalnej i kierownikiem Zakładu Dydaktyki Fizyki na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Zajmuję się różnymi działami fizyki, np. badaniem półprzewodników, z jakich budowane są telefony komórkowe, badaniem świecenia lamp neonowych a także poszukiwaniem nowych źródeł energii. Dydaktyka uczy natomiast, jak powiedzieć prosto, to co nie zawsze łatwe jest.

Czy nauka Polskiej młodzieży jest trudna, czy też łatwo Ona wszystko zapamiętuje i radzi sobie z fizyką i astronomią?

Ogólnie polska szkoła ma mnóstwo różnych kłopotów, o czym wiedzą i nauczyciele i rodzice no i sami uczniowie. Trudności z fizyką i astronomią nie są wcale mniejsze niż z językiem polskim i matematyką. Nie byłoby trudno to zmienić, ale nie wiadomo, kto te zmiany ma zacząć.

Czy w czasie tak wielkiego rozwoju, aby stać się profesorem i wykładać trzeba mieć wiedzę informatyczną?

Oczywiście, pierwszy komputer osobisty kupiłem 25 lat temu i dzięki niemu zrobiłem wiele prac. Wiedza informatyczna wykracza jednak poza umiejętność „naciskania klawiszy” – jest to sposób myślenia. Tego też warto byłoby się nauczyć za młodu.

Czy zajmuje się pan badaniem materii w kosmosie np. badaniem jej teleportacji?

Zajmuję się antymaterią, jest ona również w kosmosie, choć niewiele. Wytwarzamy ją w naszych laboratoriach. Teleportacja to zupełnie coś innego. Mówimy dziś o teleportacji w znaczeniu przesyłania informacji, a nie osób czy materii. Nikomu nie udało się jednak obalić wniosku Einsteina, że nie można przesyłać informacji (a tym bardziej osób ani komputerów) szybciej niż prędkość światła w próżni (czyli 300 tys. km na sekundę).

Jakie odkrycie według Pana miało największy wpływ na Poznanie wszechświata?

Wspomniana już szczególna teoria względności Einsteina i wynikające z niej równoważność masy i energii E=mc2. Widzialna materia może zamieniać się w (niewidzialną) energię i na odwrót. 

Kim chciał Pan zostać podczas młodości? Czy lubił Pan fizykę?

Astronomem albo fizykiem, ale w Twoim wieku czytałem książki podróżnicze, fantastyczno-naukowe i ludowe baśnie polskie. W książkach można znaleźć rzeczy, których nie znajdziemy w rzeczywistym świecie, ale być może te fantastyczne rzeczy naprawdę istnieją, tylko my ich jeszcze nie znamy. Wielu fizyków i matematyków pisze książki bajkowe. Jedną z nich jest „Alicja w krainie czarów”. Antymateria, którą się zajmuję, to jakby świat po drugiej stronie lustra. 

Co pan sądzi o fizyce jądrowej - jest pożyteczna czy też zgubna?

Jest bardzo pożyteczna. We Francji prąd elektryczny jest znacznie tańszy niż w Polsce, a to dzięki Marii Curie- Skłodowskiej, która we Francji odkryła fizykę jądrową a Francuzi mądrze z tego odkrycia skorzystali. Ja zajmuję się nowym typem energii – tzw. termojądrową, czyli energią z wodoru, jak w Słońcu.  

Czy poleciłby Pan młodzieży zostać w przyszłości profesorem/ką fizyki?

Tak, jeśli ktoś lubi dużo pracować (i mieć z tego dużo satysfakcji). Nie ma nic przyjemniejszego niż, z pomocą Pana Boga, wydzierać Mu sekrety świata, który On sam stworzył.


Maciek


Nazywam się Maciek, chodzę do 1 klasy gimnazjum w Gimnazjum nr. 4 w Sanoku. Chciałbym z Panem przeprowadzić wywiad do konkursu "Poszukiwanie talentów", oczywiście za  pozwoleniem. Jeśli się Pan zgadza prosiłbym o odpowiedzenie Mi na te pytania?

Prof. G. Karwasz: Maćku, nie masz nic przeciw temu, że Twój wywiad ze mną (i pytania poniższe) umieścimy na stronie UMK?

Przepraszam za to, że jeszcze zabieram panu czas, ale chciałbym się (już nie do konkursu) dowiedzieć coś o tej antymaterii.

Czy to oznacza, że mogę gdzieś indziej spotkać przeciwieństwo samego siebie?

Tak, antymateria to takie przeciwieństwo materii. Niestety, umiemy tworzyć antyelektrony i antyprotony, nawet atom antywodoru, ale anty-Maćka, który składa się z wielu anty-atomów jeszcze stworzyć nie umiemy. (Może to i lepiej?)

Czy może być więcej niż to jedno lustro czyli czy może być więcej "odbić" tej rzeczy osoby?

Maćku, dobre pytanie. Wiele rzeczy o antymaterii jeszcze nie wiemy. Wierzymy, że antymateria antymaterii to zwykła materia, ale wcale tak być nie musi. Opisujemy takie odbicia za pomocą skomplikowanej matematyki, której nawet ja nie znam (ale znam osoby, które ją znają).

Czy spotkanie dużej ilości antymaterii z materią - chodzi mi o takie przejście skutkowałoby jakimiś wybuchami czy też powstałoby w tym miejscu jakieś zjawisko?

Tak, oczywiście - wybuch! Do zasilania całej Warszawy przez cały rok starczyłaby jedna szklanka anty-wody.

Skoro istnieje antymateria i (jak przeczytałem) można ją pozyskać ( co prawda w małych ilościach), to czy można zebrać jej więcej i zobaczyć co się stanie?

Tak, gdybyśmy byli w stanie zebrać więcej antymaterii, to możnaby polecieć bez trudu na Marsa albo i dalej. Poczytaj Bajki Robotów Lema, tam Kosmogonik wygnany na Księżyc używa jak paliwa rakietowego cząsteczek własnego mózgu zbudowanego z antymaterii, aby wrócić na Ziemię.

W świecie antymaterii nie tylko lewo zmienia się na prawo a plus na minus (mówimy o ładunkach elektrycznych), ale może i czas płynie do tyłu!

Jest jeszcze dużo do odkrycia, my w Toruniu też się tym zajmujemy.

Dziękuję za odpowiedź, Maciek