[1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9] [10] [11] [12] [13] [14] [15] [16] [17] [18]

Prasę przeglądała Marta Maciejczuk (kl. I c) i wybrała artykuł

Piotra Cieślińskiego (Gazeta Wyborcza):

KOSMICZNE PROMIENIOWANIE ZDRADZI TERRORYSTÓW

ce posłużyć do zrobienia tzw. brudnej bomby. Eksplozja takiej bomby wywołuje promieniotwórcze skażenie dużego obszaru.
Dlaczego? Bo takie promieniotwórcze pierwiastki muszą być szmuglowane w ciężkich, ołowianych osłonach. Wprawdzie terroryści o zdrowie mogą nie dbać, ale z pewnością będą się obawiali, iż bez takiej osłony promieniotwórczy ładunek zostanie łatwo wykryty licznikiem Geigera.
Fizycy z Los Alamos Laboratory skonstruowali prototyp użytkowego detektora mionów. W "Nature" demonstrują, jak za jego pomocą udało się prześwietlić czarną skrzynkę, w której był ukryty 5-centymetrowy walec z wolframu położony na plastikowej tacy ze stalowymi uchwytami. Na "mionowym" zdjęciu wyraźnie widać ciemną plamę walca i wyraźnie jaśniejsze podłużne plamki uchwytów.
- Aż zdziwiło nas, że pomysł tak dobrze działa - wspomina William Priedhorsky, szef zespołu.
Jedynym problemem jest na razie długi (mierzony w minutach) czas potrzebny do uzyskania zdjęcia. Fizycy sądzą jednak, że przy użyciu komputerów uda się go skrócić do kilkunastu sekund. Wtedy zaś będzie można zainstalować takie detektory na wszystkich granicach. Będą tam prześwietlać przejeżdżające samochody osobowe i ciężarówki, a także kontenery w portach. Przydadzą się wszędzie, gdzie maszyny rentgenowskie są niepraktyczne albo groźne dla zdrowia. Co ważne, mionowy detektor jest bardzo tani i prosty. - Trzeba tylko odrobinę argonu, blachę aluminiową i druty ze stali nierdzewnej - opisuje Priedhorsky.
Miony odkrył w 1936 roku Carl Anderson, zresztą zupełnie niespodziewanie, bo zupełnie nie pasowały do ówczesnych teorii budowy materii. Amerykański fizyk Isidor Rabi pytał wtedy: "Kto je zamówił?". Dziś można mu już odpowiedzieć: "Antyterroryści".

[1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9] [10] [11] [12] [13] [14] [15] [16] [17] [18]