Wszyscy ludzie są (stworzeni) nierówni

W nawiązaniu do (świetnego) wykładu prof. Ryszarda Kutnera „Dynamiczne przemiany fazowe sieci złożonych a krachy na rynkach finansowych”, który analizował kryzysy finansowe tak w domenie zmian czasowych, jak spontanicznych re-organizacji strukturalnych rynku, przytaczamy fragmenty obiecanego artykułu z „Economist” (z 4.01.2014), pt. „Wszyscy ludzie są stworzeni nierówni”.

Z góry zaznaczmy, że nie podzielamy ani doktryny Marxa ani przekonań o nieuchronności wojen w rozwoju ekonomicznym. Przepraszamy też za nieuniknioną subiektywność w niektórych sformułowaniach przekładu. (GK)



Wszyscy ludzie są (stworzeni) nierówni

Powracając do starych argumentów o nieuchronności głębokich wstrząsów w kapitaliźmie

Nierówności to jedna z najbardziej kontrowersyjnych cech kapitalizmu. W okresie wczesnej rewolucji przemysłowej stagnacja płac i koncentracja bogactwa skłoniły Davida Ricardo i Karla Marxa do zakwestionowania zdolności kapitalizmu do zrównoważonego rozwoju. Ekonomiści w XX wieku stracili zainteresowanie zagadnieniami podziału bogactwa w obliczu „wielkiego skurczenia się gospodarek”, które nastąpiło po II wojnie światowej. Jednak wzrost nierówności, którego jesteśmy teraz świadkami wzbudził zainteresowanie wśród nowych ekonomistów, którzy podobnie jak Marx i Ricardo, zastanawiają się, jakie siły powstrzymują kapitalizm przed szerszą redystrybucją jego owoców.

„Kapitał w XXI wieku” Thomasa Piketty, ekonomisty z Paryskiej Szkoły Ekonomii, jest doskonale udokumentowanym przewodnikiem w tej kwestii. Książka p. Piketty, która została opublikowana po francusku w 2013 roku i wyjdzie po angielsku w marcu 2014. W świadomy sposób nawiązuje do dokonań myślicieli XIX wieku, a tytuł jest aluzją do magnum opus Marxa. Książka ta ma też istotną
przewagę na działami poprzedników: dane liczbowe z dwu ostatnich stuleci.

Autor książki utrzymuje, że część powszechnie akceptowanych XX-wiecznych sądów w dziedzinie ekonomii była całkowicie błędna. Nierówności nie ustępują w miarę dojrzewania gospodarki, jak twierdził w latach 50-tych noblista, Simon Kuznets. Podobnie nie powinniśmy oczekiwać, że udział dochodów zasilających kapitał pozostaje mniej więcej stały w czasie, co inny ekonomista Nicolas Kaldor uznał za kluczowy czynnik rozwoju gospodarczego. Ponadto, p. Piketty twierdzi, że nie ma powodów, aby uważać, że kapitalizm w „naturalny” sposób wyrówna narastające nierówności. 

Kluczowym elementem analizy p. Piketty jest relacja zgromadzonego kapitału ekonomicznego (innymi
słowy - zgromadzonego bogactwa) do rocznej produkcji. Od 1700 roku do I wojny światowej, zasób bogactwa w Europie Zachodniej utrzymywał się w okolicach 700% dochodu narodowego. Z czasem układ składowych bogactwa ulegał zmianie; znaczenie ziemi rolniczej spadało natomiast kapitał przemysłowy – fabryki, maszyny i własność intelektualna – zyskiwały na znaczeniu. Mimo to, zgromadzone bogactwo utrzymywało się na stałym, wysokim poziomie (zob. rys. pierwszy panel). 

Gospodarki przed rokiem 1914 były bardzo skoncentrowane. W 1910 roku najbogatsze 10% europejskich gospodarstw domowych kontrolowało prawie 90% całego bogactwa. Napływ rent i dywidend z kapitału przyczyniał się do dużych nierówności w dochodach; elita 10% przechwytywała ponad 45% dochodu. Praca p. Piketty prowadzi do wniosku, że w momencie wybuchu pierwszej wojny światowej nie było istotnych oznak zapowiadających proces naturalnego wyrównywania nierówności 
 
Wojny i kryzys pomiędzy 1914 a 1950 rokiem ściągnęły bogaczy z powrotem na ziemię. Wojny przyniosły fizyczne zniszczenie kapitału, nacjonalizacje, podatki i inflację, Wielki Kryzys zmiótł wielkie fortuny przez straty i bankructwa. Ale kapitał został odbudowany i jego właściciele mają się nadal dobrze. Od lat 1970-tych stosunek bogactwa do dochodu narasta wraz z nierównościami w dochodach, a poziom koncentracji bogactwa zbliża się do tego sprzed wojen.

[...]

Nowe technologie mogą też ułatwić zastępowania pracowników przez roboty. To pozwoli kapitałowi zagarniać jeszcze większy udział dochodu narodowego dzięki zwiększonej swoją stopie zwrotu. Wybuch automatyzacji, koncentracja bogactwa i nierówności mogą osiągnąć niespotykane poprzednio poziomy, nadając tylko współczesny sznyt leciwemu, XIX-wiecznemu problemowi.

PS. Ostatni słupek na prawym wykresie to daleki „f’cast”, który może niektórych z nas, na szczęście, nie dotyczyć. 

 



 

Zobacz artykuł